W Głogowie utknęła w martwym punkcie kwestia zlikwidowania niewłaściwie zorganizowanego składowiska odpadów. Na obszarze jednej z lokalnych baz zgromadzono 3,5 tysiąca ton niebezpiecznych substancji chemicznych. Chociaż osoby winne zaistniałej sytuacji zostały już poddane prawomocnemu wyrokowi, nie udało się zmusić ich do usunięcia tych odpadów. Z drugiej strony, brak środków finansowych uniemożliwia działanie w tej materii lokalnym władzom.
Składowisko pełne ryzyka znajduje się w niedalekiej odległości od serca miasta. Początkowo, lokalne organy rządowe planowały podjąć się zadania utylizacji chemikaliów, jednak przekroczyło to ich budżetowe ograniczenia. Wszelkie próby zdobycia dodatkowych funduszy na ten cel nie przyniosły dotąd oczekiwanych efektów. Dla nowo powołanej wiceprezydent Głogowa jest to kluczowy problem do rozwiązania.
Ostatniego piątku doszło do spotkania z przedstawicielem Rady Nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Podczas rozmów podniesiono kwestię pilnej potrzeby wsparcia finansowego w tej sprawie. Pan Krzysztof Pałka, który uczestniczył w spotkaniu, zapewnił o swoim zainteresowaniu tematem. Zadeklarowano prowadzenie rozmów z Ministerstwem Środowiska, więc obecnie oczekuje się reakcji z ich strony – wyjaśnia Edyta Owczarek-Pręda, zastępca prezydenta Głogowa.
Substancje chemiczne zgromadzone na terenie bazy są tam przynajmniej od roku 2018, kiedy to składowisko zostało odkryte. Szacuje się, że koszt utylizacji odpadów wynosi od 40 do 50 milionów złotych. Zbiorniki są nieszczelne i stwarzają realne niebezpieczeństwo dla otaczającego środowiska.